piątek, 29 listopada 2013

Palawan i podsumowanie

Ostatni post, który udało nam się zamieścić, jeszcze podczas wyjazdu był bardzo pobieżny. Powodem był ograniczony dostęp do netu. Teraz, już ponad miesiąc po powrocie w końcu znalazłem czas i udało mi się wybrać najciekawsze foty a Jackowi zmontować fantastyczny film podsumowujący nasz wyjazd.
Na ostatni tydzień polecieliśmy na północ Filipin, na wyspę Luzon, aby spróbować surfingu. Niestety pogoda okazała się okropna. Mimo pięknych piaszczystych plaż i fantastycznych fal w najbardziej wysuniętej na północ miejscowości Pagudpud ulewny deszcz i niska temperatura szybko nas stamtąd przegoniły.

Przejechaliśmy około 350 km przez 3 dni ! tak dokładnie aż tyle, gdyż transport lądowy w tym kraju jest bardzo powolny i mimo komfortowego autokaru, którym jechaliśmy zatrzymywał się on co kilkaset metrów w celu zabrania kolejnych pasażerów. Aby nie zwariować od tej ciągłej jazdy zatrzymaliśmy się w miejscowości Vigan. To przepiękne kolonialne miasteczko w stylu hiszpańskim z tradycyjna zabudową. Bardzo polecam je odwiedzić, gdyż to chyba jedyne miasto na Filipinach w którym można się poczuć przyjemnie, relaksując się spacerem po pięknych uliczkach starego miasta zachwycaliśmy się tamtejszym rękodziełem i bryczkami konnymi - jak z innej epoki.

Na ostatnie 4 dni dni pobytu udaliśmy się na południowy zachód od Bolinao, położonego na zachodzie Luzonu.  Znaleźliśmy tam miejsce, gdzie poczuliśmy że Filipiny to prawdziwy bezludny raj na ziemi. udało nam się wynająć dom na skarpie z praktycznie prywatna plaża, 4 sypialniami, 3 łazienkami, tarasem i widokiem na falujące morze. Dom miał taras, gdzie patrząc na zachód słońca graliśmy w karty i popijaliśmy lokalny przepyszny rum (cena ok 5 zł za litr). Codziennie na wynajętym skuterze jeździliśmy 25 km na lokalny targ, gdzie kupowaliśmy warzywa owoce i mięso do przygotowania wspólnych kolacji, spożywanych na bambusowym tarasie przy zachodzie słońca tak pomarańczowym jak nigdzie indziej. Ognisko na plaży z kiełbaskami i kąpiel w środku nocy uwieńczyły nasz pobyt w tym wspaniałym kraju.

Bardzo polecam filipiny, tym którzy chcą zobaczyć najpiękniejsze plaże na świecie i lubią podróżować, jednak nie specjalnie się przy tym męcząc :) Turystów jest niewielu, nawet w najbardziej popularnych miejscach. Lokalna ludność jest bardzo otwarta i uczciwa, ponad to angielski jest jerzykiem urzędowym, co bardzo ułatwia z nimi kontakt. Sieć lotnisk jest bardzo gęsta a loty są niedrogie (100-200 zł). Ceny nie są wyższe niż w Tajlandii a alkohol jest najtańszy z całej Azji. Ze względu na małą liczbę turystów i niskie ceny w szczególności polecamy odwiedziny tego kraju po sezonie.
Bardzo dziękuję Gosi, Jackowi i Bartkowi za wspaniały wspólny wyjazd a wam za to że chciało wam się czasem tu zajrzeć.



film Jacka


Ujecie z jednej z piękniejszych plaż w El Nido


Kliknij na foto żeby zobaczyć pełen album
Filipiny 2013

krzyn

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rekiny wielorybie w Oslob na wyspie Cebu

Po fantastycznym byczeniu sie na plażach Palawanu postanowiliśmy zrobić coś grubszego. Samolotem na wyspę Cebu dalej busem na jej południową część udaliśmy się do Oslob.  Miejsce (jeszcze) mało znane, bo główna atrakcja jest dostępna tam od roku. Największa ryba na swiecie, Rekin Wielorybi gatunek na wymarciu, jest ich ponoć jedynie ok 1000 sztuk na świecie, z czego 21 od niedawna tutaj. Mają do 12 m długości i 21 ton. Miejscowi zwabili je, karmiąc ich przysmakiem- małymi rybkami i krewetkam prosto z ręki! Są przepiękne, niesamowicie potulne i absolutnie nie groźne dla człowieka. Obcowanie z nimi to niezapomniane przeżycie i powala wszystkie inne na kolana. Zobaczcie foty i krótki film :)






























Krzyń

sobota, 23 listopada 2013

Palawan i prąd przez pół dnia

Palawan to pierwsza z wysp, które odwiedziliśmy na Filipinach. Słynie z największych plaż rozsianych wokół wyspy, a także po mniejszych, w większości niezamieszkanych rajskich wysepkach. Aby się na nie dostać wykupuje się wycieczki malutkimi łódkami tzw. "island hopping", a następnie pływa się  miedzy nimi cały dzień. W cenie jest posiłek przygotowywany na jednej z bezludnych wysepek z owoców morza i ugrilowanych na miejscu ryb przez załogę łódki.
Po trzech dniach lotu po dotarciu do Puerto Princesy i jednym regeneracyjnym noclegu, wsiedlismy w busa i udaliśmy się na północ wyspy do El Nido, jednego z topowych miejsc na Filipinach. Zamieszfkalismy w czwórkę w bambusowym domku przy plaży i poczulismy, że jesteśmy w raju :) Spędziliśmy tu błogie 4 dni, w większości bez prądu, "skacząc" po okolicznych wysepkach, snurkujac, jeżdżąc na skuterach po najpiękniejszych plażach świata, do których dojazd byl nie raz duzym offroadowym wyzwaniem, kosztując lokalnej kuchni.
Poznaliśmy dużo fantastycznych miejscowych i Polaków, których z racji promocyjnych lotów jest najwięcej ze wszystkich obcokrajowców. Pozdrawiamy Anię i Piotrka z Nowego Sącza i dziękujemy za wspólne wycieczki i świetnie spędzony czas przy szklaneczkach przepysznego rumu za 7 zeta za butelkę ;)

Turystów jest niewielu co nas cieszy w odróżnieniu od miejscowych, którzy przeklinają media odstraszajace przyjezdnych nieprawdziwymi informacjami o tajfunie. Choc Hayan/Yolanda zniszczył wiele to nie można zapominać o pozostałych 94 milionach ludzi, ktorzy w wielu regionach żyją głównie z turystyki! Dlatego w imieniu naszym i miejscowych zachecamy do odwiedzania Filipin! To raj na ziemi! (Przy okazji chcielibyśmy podziękować Asi Sieradzan oraz Marysi i Piotrkowi Paszyńskim, którzy postanowili wesprzeć najbardziej poszkodowanych przez tajfun. Wsze ubrania i słodycze trafiły na małą wyspę Coron).

Filipinczycy to biedny narod lecz mieszkają tu niesamowicie przyjaźni i wiecznie uśmiechnięci ludzie dzięki którym to miejsce staje się niepowtarzalne. Ich drugim językiem jest angielski co bardzo ulatwia  z nimi kontakt i sprawia, że stają się nam bardziej bliscy. Ponad to nie są tak nachalni i nie oszukują jak ludność innych krajów azjatyckich.
Filipiny to także  kraj absurdów. Z jednej strony jeden z bardziej katolickich krajów świata,  gdzie ludzie kąpią się w ubraniach, gdyż tak bardzo wstydzą się pokazywać gołe cialo, z drugiej zaś kraj bardzo otwarty i tolerancyjny, gdzie co i rusz można napotkać dziewczynę,  która okazuje się chlopakiem tak zwanym Ladyboyem.

Ostatniego dnia w El Nido udało nam się zobaczyć narodowy sport Filipinczykow jakim są walki kogutów. Nie był on tak brutalny jak się spodziewalismy.  Cała walka trwała może 3 minuty. Więcej czasu zajęły zakłady. . Ogólnie nie popieramy sportów  na " śmierć i życie", ale nie wątpliwe było to dla nas ciekawe doświadczenie :)

Jutro lecimy na Cebu.


Ps. Strasznie słaby net więc tylko kilka zdjęć udało nam się wrzucić.

Krzyń i Gosia K

Pulawan

środa, 13 listopada 2013

Powrót na Filipiny

Drodzy czytelnicy naszego bloga, będziecie mieli okazję przenieść się ponownie na Filipiny. Jak pewnie wam wiadomo współautorka bloga Gosia Pacan i jej ekipa odwiedziła to wspaniałe miejsce na początku tego roku. Nie mogłem jej towarzyszyć zatem aby nie pozostać za nią w tyle zorganizowałem swoją własną małą ekipkę i udało się nam kupić tanie bilety. W jej skład wchodzą: Gosia Kozłowska - przestraszona swoim dziewiczym wyjazdem do dalekiej Azji, ale odważna i widocznie gotowa na wszystko, jadąc sama z trzema facetami:D  Jacek Kitowski - stary wyjadacz, łowca tanich lotów (kupił lot za 1400 zł - gnojek), leniwy jak sto dwa ale pełen dobrych pomysłów, dla Malezyjczyków "myster" :D, Bartek Batorski - tu za wiele nie powiem, bo poznamy się lepiej na wyjeździe ale jak dotąd odznacza się mocnymi zapędami planistycznymi, przebierając w nieskończonej ofercie hosteli na filipinach, lubi bez końca polemizować z Jackiem :D oraz ja Krzysztof Kucharski w swojej nie do końca skromnej osobie, którego to wszyscy dobrze znacie, ale dla przypomnienia: gaduła, ekstrawertyk, gęba mu się nigdy nie zamyka, nadający bez przerwy o tym jakby to fanie było gdzieś znowu wyjechać...

 W końcu się udało :)
 Lecimy 15.11 na prawie 4 tygodnie. Aby rozwiać wasze wątpliwości Huragan Yolanda, który uderzył w Filipiny 9.11 po naszej wnikliwej ocenie na postawie relacji miejscowych ustaliliśmy, że dokonał tych potwornych zniszczeń na niewielkim skrawku tego kraju, toteż wyłączyliśmy te obszary z planu naszego tripu. Bardzo ubolewamy nad tą potworna tragedią i zamierzamy na miejscu wesprzeć potrzebujących, w miarę możliwości, najpewniej finansowo.

 Kilka słów o Filipinach które są wyspiarskim krajem w Azji Południowo-Wschodniej, położonym na archipelagu około 7100 wysp, z czego tylko 860 jest zamieszkanych. Mają 92 miliony mieszkańców, co czyni je dwunastym najludniejszym krajem świata. Filipiny są bardzo urozmaicone geograficznie i kulturowo, rozróżnia się tu ponad 100 grup etnicznych, wyraźne są wpływy kolonialne. To jedyny kraj w Azji z dominującą religią katolicką, więc zamiast świątyń hinduskich, buddyjskich i meczetów, tym razem będziemy tu podziwiać kościoły, często z kilkusetletnią historią. A zamiast zielonej herabty i braku alkoholu, jak w reszcie muzułmańskiej Azji, będziemy popijać piwko za 1,5 zł :)))

 Wyjazd jak zwykle budżetowy z plecakiem, w pełni przygotowany przez nas. Lot Gdańsk - Manila z dwiema przesiadkami liniami Wizzair + Saudia Airlines.  Na miejscu poruszamy się możliwie najtaniej (loty na filipinach są niedrogie ok. 70zł, pierwsze dwa mamy już kupione), następnie na wyspach wynajmujemy skutery/motory, korzystamy z transportu publicznego a między mniejszymi wyspami poruszamy się promami. Żeby już was nie zanudzać napomknę tylko o kilku atrakcjach naszej trasy:

Camiguin jest niedużą wulkaniczną wyspą, na której znajduje się 7 wulkanów, mnóstwo gorących źródeł, piaszczyste plaże, liczne wodospady, laguny, stare kościoły i cmentarze oraz dżungla.
Wulkan Mayon jest najaktywniejszym wulkanem na Filipinach. Sięga na wysokość 2463 metrów nad poziom morza i jest uznawany za jeden z najpiękniejszych wulkanów na świecie z uwagi na niemal idealnie symetryczny stożkowy kształt. itd :)

Ów blog postaram się uzupełniać jak najczęściej aby znajomi i rodzina mogli spać spokojnie:).

Zachęcam Do lektury a zarys trasy poniżej.



krzyń