niedziela, 18 września 2011

Padang i ryba z wystawy

W Bukittinggi pozegnalismy sie z Olsenem, ktory wracal juz do Polski i pognalismy do Padang public nini busem upakowanym do granic, ja na taborecie w przejsciu, Jacek na glosniku basowym. Po co taki glosnimk w tutejszym ZTM-ie? a po to zeby podrozni mogli puszczac na caly regulator, nieprzyswajalna dla europejczyka swoja wlasna muzyke. Bukittinggi - Padang - 85 km = 3h = 20 000 Rp. = 7pln. Z Padang mielismy za 2 dni (dzieki bogu) lot na Jawe, konkretnie do stolicy Indonezji Jakarty gdzie dolaczyc miala do nas Gosia. Plan byl taki, zeby czekajac na lot pozostale 2 dni pochillowac na wyspie niedaleko Padang. Niestety nie powiodl sie, gdyz lalo !!!. Tak wiec spedzilismy z Jackiem 2 noce w okropnym portowym miescie. Powluczylismy sie po smierdzacych ulicach, zjedlismy najgorsza rybe jak dotad. Po za niektorymi swietnymi lokalnymi knajpami z smakowitym jedzeniem zdecydowana wiekszosc to tanie bary z potrawami wystawionymi za szklana szyba (cos w rodzaju sklepowej wystawy z czasow komuny), skutecznie unikalismy tego kiszacego sie w sloncu jedzenia ale jednak, przez nasza nieuwage nas dopadlo:P Ryba ktora zamowilismy okaza sie wysuszonym szkieletem z za szyby. Po za tym to zaliczylismy nocny klub, gdzie wszyscy grali jedynie w bilard, popijajac herbate a na koniec obejrzelismy w pokoju hotelowym megahit gremliny przerwywane z reszta reklamami czesciej niz na polsacie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz