Po zdecydowanie malo komfortowej podrozy, maksymalnie upakowanym miniwanem (13 osob) marki Daewoo, na plycie podlogowej nie wiekszej niz ta od Lanosa:) dostalismy sie do miejscowosci Vang Vieng. Na szczescie wszystkie niedogodnosci rekompensowaly nam piekne widoki gor krasowych, przypominajace wygladem chinskie mogoty. Poczatkowo miasteczko nie zachwycilo nas wcale- kurz na ulicach, tandetne stioska z ciuchami oraz kiczowate Guset Housy. Szybko jednak zmienilismy zdanie o Vang Vieng. Okazalo sie ze to niepozorne miasteczko to jedna wielka impreza, a bialych ludzi spotkac tu mozna czesciej niz lokalnych. Miejsce slynie z niezliczonej ilosci knajpek, w ktorych przez cale dnie puszczany jest popularny serial “Przyjaciele”, przy ktorym bialy czlowiek pozywic sie moze pizza oraz innymi europejskimi i lokalnymi przysmakami (w bardzo dobrej cenie). Jednak najwieksza rozrywka miasteczka jest “tubing”- czyli splyw na wielkich samochodowych dentkach w dol rzeki Song. Teoretycznie zajmuje on okolo 3 godzin ale po zaliczeniu wszystkich atrakcji mozna zajac nawet caly dzien. Tuk-tuki podwoza ludzi w gore rzeki, skad uczestnicy zabawy wraz z oponami dryfuja z pradem z powrotem do miasta. Sprawa wydaje sie bardzo prosta, gdyby nie usiane wzdluz rzeki glosne bary oferujace skoki na linach do rzeki, olbrzymie slizgawaki oraz darmowe drinki i roznego rodzaju odurzacze. Oprocz imprez nad rzeka nie brakuje ich rowniez w miesteczku. Wieczorami nie jest ciezko spotkac zmeczaona (czytaj pijana) mlodziez wracajaca z tubingu i zarazem zmierzajaca dalej sie bawic do okoliczneych barow. Taki styl zycia powoduje ze ludzie przybywajacy do Vang Vieng zapominaja o rzeczywistosci i zatrzymuja sie tutaj na wiele tygodni a nawet miesiecy. Najpopularniejsze bary w miescie obslugiwane sa przez Europejczykow, muzyka jest typowo europejska a alkohol podawany w litrowych wiaderkach, zwanych Whiskay Bucket:] (WhyskayLaoLao + Redbull + Pepsi + duzo lodu = ok 4zl) co tworzy dosc nietypowy klimat, mozna powiedziec, ze biali stworzyli sobie swoj wlasny raj w Azji. Nas to miejsce rowniez zatrzymalo az na 5 dni ale nie zalujemy:P
Oprocz “tubingu” i innych atrakcji na rzece, okolice Vang Vieng to zapierajace dech w piersiach widoki na krasowe gory, przepiekne laguny idealne do plywania z turkusowa woda rzeki Song oraz olbrzymie jaskinie, ktorych sa niezliczone ilosci (czesto zalane woda i z mozliwoscia plywania w nich). Miejsca te oddalone po kilka kilometrow od miasta zwiedzic mozna rowerem badz na skuterze, my wybralismy wersje dla leniwych (czytaj: skuter).
Po “wielkim wywczasie” w Van Vieng pokonujemy setki kilometrow na poludnie, az pod granice kambodzanska, do miejscowosci Si Phan Don, polozonej na jednej z “4-tysiecy wysp” na Mekongu. Poczatkowym planem bylo szybkie przemieszczenie sie z wioski na bardziej interesujace wyspy, jednak choroba Krzyska zblokowala nas tutaj na 2 kolejne dni, po czym z braku czasu zrezygnowalismy z wypadu na dalsze wysepki. Nie czekajac dlugo zakupilismy bilety do kambodzanskiego Siem Reap.
Gosia i Krzysiek
heh. Nadal puszczają PRZYJACIÓŁ?
OdpowiedzUsuńciekaw jestem czy ten Niemiec ciągle robi w tej knajpie na przeciwko BARBER SHOPU :)
Goro
hehe mowa o Qbarze pewnie. niemca nie widzialem ale duzo bialych tam obsluguje. ogolnie biby mega grube:D cieko bylo wyjechac
OdpowiedzUsuńco to to ostatnie na zdjęciach?
OdpowiedzUsuń29 yr old Assistant Manager Alic Waddup, hailing from Burlington enjoys watching movies like "Christmas Toy, The" and Model building. Took a trip to Cidade Velha and drives a Bronco. tutaj
OdpowiedzUsuń